Warszawiacy vs. Słoiki Kim jest Słoik?
Warszawiacy vs. Słoiki Kim jest Słoik? To zależy. Może być wybitnym specjalistą, artystą, naukowcem, który tylko w wielkim mieście ma szanse pracować we własnym zawodzie. Może być absolwentem warszawskiej uczelni, nie wyobrażającym sobie rozstania z tym miastem. Może być po prostu kimś, kto lubi wyzwania i uznał, że w tym właśnie mieście jest ich dostateczna ilość. Ale przede wszystkim Słoik jest Słoikiem, „osoboistnieniem” podobno nazwanym tak przez warszawiaków. Jest naturalnym następcą moherowych beretów, prekursorem pisowskiej szarańczy, niedobitą watahą, kandydatem do opiłowania albo wyprowadzenia stąd , gdzie zdaniem wyprowadzających nie miał prawa się znaleźć. Słoik może myśleć, że wszystko wyżej wymienione go nie dotyczy, bo pierwszym zdaniem, jakie już w tramwaju skierowała do niego Stolica, było „Zakochaj się w Warszawie” i on to polecenie wykonał, ale to niestety nie tak działa. Oględnie mówiąc - nieufność wobec ludności napływowej to reguła w każdym polskim mieście, Warszawa nie jest tu żadnym wyjątkiem. Polska Ludowa, konsekwentnie podsycając antagonizm miasto – wieś, doprowadziła do napiętnowania środowiska wiejskiego - a za co, to wszyscy wiemy, tylko nie zawsze chcemy o tym pamiętać .Ten antagonizm, zamiast zaniknąć w Trzeciej RP, stał się tradycją. Tradycją pielęgnowaną przez któreś już z kolei pokolenie Polaków nieświadomych ani krzywdy jaką wyrządzają, ani szkód, jakie to niesie dla nas wszystkich i dla naszego kraju. „Słoik” zastąpił „buraka”, „wiochę”, ale na forach internetowych na porządku dziennym jest stygmatyzacja środowiska wiejskiego i żaden tropiciel hejtu nie reaguje, Ewa Kopacz nie rwie szat w Brukseli tak jak kiedyś robiła to w Warszawie promując HEJT STOP. Pierwszym politykiem który powiedział, że nie ma Polski wiejskiej i miejskiej, że Polska jest jedna, był Jarosław Kaczyński, a miało to miejsce podczas kampanii prezydenckiej w 2010 roku. I wtedy właśnie po raz pierwszy gremialnie poszła głosować polska wieś – pomimo powodzi, przeszkód różnych, złej organizacji wyborów stanęła po stronie człowieka, który, sam cierpiąc, dostrzegł jej ból. Znam wyniki wyborów w niewielkiej gminie mazowieckiej : 60% w pierwszej turze, 80% w drugiej. To był przełom. Wieś, do tej pory odmawiająca uczestnictwa w wydarzeniach politycznych, od 2010 roku chce decydować kto będzie rządził Polską i jak dotąd decyduje najlepiej jak można. Ale decydowanie o przyszłości kraju ma miejsce nie tylko przy urnach wyborczych. O tym decyduje się już w szkole, wybierając kierunek studiów, o tym decyduje się wybierając zawód i miejsce pracy. To jest całkowicie naturalne. To, że wzrosła reprezentacja środowiska wiejskiego na wyższych uczelniach i w prestiżowych instytucjach – też jest normalne. Normalne nie jest odmawianie tym ludziom prawa do osiedlenia się w miejscu, w którym pracują. Normalne nie jest wymawianie tym ludziom, że odwiedzają swoich rodziców, i – o zgrozo! – przyjmują od nich pomoc. Normalne nie jest traktowanie połowy narodu jak niedotykalnych, bez problemu akceptowane przez elity tego narodu. Stąd bierze się moje przekonanie, że dzisiejsze Słoiki, niezależnie od ich przekonań politycznych, powinny nam być bliższe niż jakiekolwiek inne niezidentyfikowane politycznie środowisko. Podlegają właściwie tym samym szykanom, z racji pochodzenia są tak samo niepoprawni politycznie jak my, rozwiązania kwestii Słoików proponowane przez różnych „prawdziwych” w necie do złudzenia przypominają plany opozycji totalnej wobec PiS. Pozostaje tylko zrozumienie wagi problemu. Nie bez powodu osiedla warszawskie pustoszeją w weekendy i święta. To świadczy nie tylko o przywiązaniu ich mieszkańców do rodzinnego środowiska, ale także o tym, że warszawskie środowisko jest im obce. A jeśli miasto jest obce tak wielkiej społeczności, to nie z nią, lecz z miastem coś jest nie tak
A czy poznamy autora tego tekstu? Czy autor nie podpisał się celowo?
OdpowiedzUsuń